niedziela, 13 października 2013

Od 2012 do 2013 Roland Garros

Roland Garros to turniej, który w tym roku wypadł najlepiej dla Sharapovej z Wielkiego Szlema. Dlatego warto powspominać sobie te dni: 09.06.2012 i 08.06.2013.
Od 2012 do 2013 Roland Garros

Roland Garros to zdecydowanie mój ulubiony turniej wielkoszlemowy. Rok w rok zwycięzcy mnie zaskakują, szczególnie w tenisie kobiecym. Na tych kortach siła nie wystarczy. Trzeba wykazać się sprytem i techniką, a to już nie każdy potrafi. W tym roku tak jak rok temu w finale zagra Maria Sharapova. Jedyną rzeczą która się zmieni to przeciwnik po drugiej stronie siatki- Serena Williams. Nie będę mówić o ich statystykach, bo to nie ma sensu. Każdy z fanów Sharapovej, czy Williams je bardzo dobrze zna. To naprawdę rzadko zdarza się w tenisie kobiecym, żeby jedna i ta sama zawodniczka grała drugi rok z rzędu w finale tego turnieju.  To mecz, w którym wszyscy, oprócz 10 milionów fanów Sharapovej postawią na Williams, tak jak stawiali na Azarenkę w półfinale.  To może być naprawdę dobry mecz, jeżeli Sharapova zacznie grać bardzo dobry tenis od samego początku. Na pewno nie będzie łatwo mając za rywalkę Williams, ale przecież nikt nie obiecywał, że tak będzie. W końcu to finał Wielkiego Szlema.  Finały takich imprez rządzą się innymi prawami. Trzeba wyjść na kort i zapomnieć o wszystkich wcześniejszych spotkaniach. To będzie dopiero drugi finał w karierze, w turnieju wielkoszlemowym, gdzie Williams i Sharapova staną po przeciwnych stronach. Pierwszym takim finałem był Wimbledon 2004. To pamiętny mecz dla kibiców Marii. To wtedy właśnie odniosła swoje pierwsze zwycięstwo nad Williams, to wtedy właśnie wygrała swój pierwszy wielkoszlemowy turniej.  Uważam, że wszyscy fani Sharapovej będą pamiętać ten mecz. To argument, którym będę bronić się przed innymi stawiającymi nad Williams.  Musimy pamiętać, że nie wolno tracić z oczu tego, czego się pragnie, nawet kiedy przychodzą chwilę, gdy wydaje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym by się nie poddać.  I tego się trzymajmy. W takich momentach nic się nie liczy. Nie liczy się to, ile razy która z którą wygrała, jakie były wyniki tych meczy. Liczy się tylko tu i teraz. Sharapova bardzo często powtarzała, że w takich momentach liczy się tylko przeciwnik stojący po drugiej stronie siatki i piłka. Cała publiczność ginie. Wydaje się, jakby jej nie było. Stoisz na korcie i mierzysz się nie tylko z przeciwnikiem, ale też i z własnymi przeciwnościami losu. Bo los nie zawsze bywa sprawiedliwy. Najważniejsze w takich momentach to wiedzieć, że nie wolno się poddać. Niezależnie od tego, jaki jest wynik. Sharapova już nie raz udowodniła, że można przegrywać bardzo wysoko, ale wstać z podniesioną głową i odwrócić wszystko na swoją korzyść. W tenisie tak jak w życiu, w jednym momencie może być tak a dosłownie chwilę później inaczej. Finał Roland Garros to niesamowite przeżycie. Z każdego meczu, wygranego, czy przegranego można się czegoś nauczyć. My musimy wierzyć, że nic nie dzieje się bez powodu, bo taka jest prawda. Wszystko dzieje się po coś. A dzięki temu my wszyscy jesteśmy dzisiaj, tutaj, w tym miejscu. Siedząc przed telewizorami i oglądając Sharapovą po raz ósmy w finale turnieju Wielkoszlemowego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz